Człowiek, dążąc do celu, staje się silniejszy – niewzruszony niczym skała

Skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do gór?

Moja przygoda zaczęła się całkiem niedawno i zupełnie przypadkowo. Pod koniec 2007 roku mój kolega piszący pracę magisterską na temat Tatr zabrał mnie do Zakopanego. Wyjazd był bardzo krótki. Zdążyliśmy wejść na Halę Gąsienicową, wjechać na Kasprowy Wierch i przejść na Beskid. Wystarczyło to do zapoczątkowania trwającego i niesłabnącego do dziś zamiłowania górskimi krajobrazami.

Co takiego jest w górach, że właśnie na nich skoncentrowałeś swoje marzenia? Nakręcają Cię wyzwania, adrenalina czy raczej obcowanie z naturą? Jakim jesteś typem osobowości?

Odkąd pamiętam każdą wolną chwilę wolałem spędzać na łonie natury. Nie jestem domatorem, nie ciągnie mnie do miast. Żegluję, jeżdżę konno, uprawiam łowiectwo. W górach jest coś, co sprawiło, że zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. Nie wiem czym dokładnie mnie przyciągają: przestrzenią, krajobrazem, ciszą i spokojem, może całokształtem? Na pewno zmiękczają moje serce.

Masz już za sobą kilka udanych wypraw, co jest najtrudniejsze w zorganizowaniu takiej ekspedycji? Jak wyglądają przygotowania?

Udając się na wyprawę nie korzystam z usług agencji turystycznej czy biura podróży. Wszystko należy przygotować samodzielnie. Rozpoczynając przygotowania trzeba wiedzieć co jest do zrobienia. W tym celu dużo się czyta: artykułów, wywiadów, relacji z takich wypraw. Trzeba przyswoić sobie wiele rzeczy, często bardzo szczegółowych: od sprzętu, przez pozwolenia, na logistyce kończąc. Nie ma chyba rzeczy łatwiejszych i trudniejszych do zrealizowania. Wszystko jest ważne, więc koncentruję się na wykonaniu kolejnego zadania, etapu. To czy jest to trudne czy nie, nie jest już dla mnie istotne.

Takie wyprawy do tanich nie należą. Jak radzisz sobie w tej kwestii?

Gdyby nie ludzie o dobrej woli, często podzielający moją pasję, nie udałoby mi się uczestniczyć w kolejnych górskich podbojach. W tym miejscu nie wypada nie wspomnieć o tych, którzy wsparli moją wyprawę na Aconcagua: firmom Marcopolo Development, KONBET, PGK w Śremie, Bricomarche, Wawrzynowicz Travel, Black Jack, OPTICO, Dach Plus, bankowi SBL w Śremie, Związkowi Solidarność, restauracji Gabała, gabinetowi Protetyka B. Siczyński oraz Politechnice Poznańskiej. Dzięki nim utwierdzam się w przekonaniu, że warto mieć marzenia.

Masz jakieś autorytety jeśli chodzi o wspinaczkę górską? Ktoś Cię szczególnie inspiruje?

Wszyscy wielcy wspinacze są godni naśladowania, poczynając od Jerzego Kukuczki przez Krzysztofa Wielickiego i Artura Hajzera na Adamie Bieleckim i Kindze Baranowskiej kończąc. Każda z tych osób, a właściwie ich życiorysy mogą inspirować do kolejnych górskich wyzwań. Są to ludzie, z których warto, a nawet wypada brać przykład.

Ile trwa i jak wygląda przygotowanie fizyczne do wyprawy? Trzeba wylewać siódme poty na siłowni?

Rzeczywiście, przy takich wyjazdach istotna jest kondycja. Bardzo ważna jest odporność na długotrwały wysiłek, dlatego też treningi sprowadzały się głównie do pływania i biegów długodystansowych. Chciałbym jednak zaznaczyć, że w górach równie istotną rolę odgrywa psychika, która pozwala przetrzymać trudne chwile i niedogodności.

I jak radzisz sobie z tym aspektem? Co najlepiej hartuje ducha? Co pomaga Ci iść dalej, gdy już nie ma sił?

Myślę, że upór, wytrwałość i chęć dążenia do celu pozwalają mi przezwyciężać stawiane przez góry niedogodności i trudności. Nie spotkałem jeszcze na swej drodze przeszkody nie do przeskoczenia. Mam nadzieję, że nie spotka mnie w życiu sytuacja, kiedy przez własną słabość będę musiał z czegoś zrezygnować. Chyba, że będę wyczuwał zagrożenie, wtedy nie będę się nawet zastanawiał.

Jak udaje Ci się pogodzić zajęcia i egzaminy na uczelni oraz inne obowiązki z wyprawami?

To jest chyba najtrudniejsze zadanie. Bywa tak, że po powrocie do kraju nie mam czasu na odpoczynek, gdyż muszę od razu wracać na uczelnię. Nie zawsze udaje się to pogodzić i często powstają zaległości, które po wyprawie muszę nadrabiać. Jednak dzięki determinacji i pozytywnemu nastawieniu wykładowców przechodzę przez to bez większych problemów.

Wróćmy do Twojej ostatniej wyprawy. To było Twoje drugie podejście do Kamiennego Strażnika – nie miałeś obaw, że znów się nie powiedzie? Nie mówię o nastawieniu, bo z takim na pewno nie dałoby się niczego realizować, ale o takiej wewnętrznej, ludzkiej obawie

Człowiek, dążąc do celu, staje się silniejszy – niewzruszony niczym skała. Jednak obawy są zawsze. W górach nigdy nic nie jest pewne. Scenariusz piszą góry i trzeba się z tym liczyć. Podczas ostatniej wyprawy myślałem już, że się nie uda. Prognozy pogody mówiły o warunkach, które nie pozwoliłyby nawet na zbliżenie się do wierzchołka. Na szczęśnie się nie sprawdziły i dzięki podjętemu ryzyku mogliśmy zdobyć szczyt w zaplanowanym terminie.

Ryzyku?

Tak. Wbrew prognozom pogody postanowiliśmy realizować nasz plan aklimatyzacji. Co prawda podczas pierwszego wyjścia do obozu pierwszego zła pogoda nie stanowiłaby większego problemu, jednak wyżej mogłoby to być już niebezpieczne, nie mówiąc już o partiach szczytowych. Widząc, że podczas pierwszych dni aklimatyzacji pogoda nie sprawdza się podjęliśmy próbę wspinaczki do kolejnych obozów i w dalszej kolejności atak szczytowy, który zakończył się sukcesem w planowanym terminie.

Oglądałam Wasze zdjęcia z tej wyprawy na Facebook’owym profilu. Na wielu pogoda była przepiękna, jednak rozumiem, że były to fotografie wykonane jeszcze przed zasadniczą częścią wyprawy. Jakie warunki pogodowe panują tam na górze?

Aconcagua to bardzo kapryśna i nieobliczalna góra. Pogoda potrafi tam rozpieszczać, ale i nierzadko krzyżować plany próbujących zdobyć ją ludzi. Jednego dnia może być ciepło i bezwietrznie, drugiego zaś burzowo, z opadami śniegu.

Czym Aconcagua odróżnia się od innych szczytów, które miałeś okazję zdobyć?

Aconcagua była i jest dla mnie wyjątkowym szczytem. To na niej po raz pierwszy poległem i musiałem powiedzieć sobie, że najwyższy czas się wycofać. Pół roku po porażce zdobyłem Kilimandżaro, ale tak na prawdę najważniejszy był dla mnie powrót w Andy i ponowne zmierzenie się z Kamiennym Strażnikiem. Ciężko opisać uczucia jakie towarzyszyły mi podczas przemierzania tych samych szlaków w lutym tego roku. Wszystko porównywałem z doświadczeniami zeszłego roku. Nie było łatwo…

Co z tej wyprawy szczególnie zapadło w Twojej pamięci?

Łzy radości spływające po policzku podczas stawiania ostatniego kroku na szczyt.

Jak wyglądały kontakty z miejscowymi? Jacy to ludzie?

Normalni. To całkiem ucywilizowany region 🙂

Ale też odmienna kultura. Coś przykuło Twoją uwagę? Miałeś okazję zaobserwować jakieś typowe dla tego regionu zwyczaje czy zdarzenia?

Ludzie w Ameryce Południowej są bardzo życzliwi. Nie widać tam pędu za cywilizacją, żyją spokojnie, mają czas na wyjście w ciągu dnia na kawę ze znajomymi. Trochę odmienną od naszej kulturę zobaczyłem w Peru, w wyższych partiach gór. Tam ludzie prowadzą skromne życie, utrzymują się z tego co daje im przyroda. W jednym z domostw zaskoczył mnie widok skóry zabitego lamparta i małpa uwiązana na smyczy, niczym przydomowy pies. Jednym z przysmaków tych ludzi jest pieczona świnka morska, czyli cuy.

Wrócisz kiedyś na Kamiennego Strażnika? Czy raczej będziesz starał się za każdym razem zdobywać inne szczyty?

Byłem tam już dwukrotnie. Myślę, że na świecie jest tyle pięknych miejsc i ciekawych gór, że nie wrócę tam po raz drugi.

A więc jakie są Twoje plany na przyszłość – jaki będzie Twój kolejny szczyt?

Jestem w trakcie przygotowań do dwóch wypraw, w tym jednego dużego projektu. W najbliższym czasie, bo pod koniec lipca, wylatuję do Chin, by podjąć próbę zdobycia pierwszego siedmiotysięcznika – Muztagh Ata. O drugim projekcie jest jeszcze za wcześnie, bym mógł cokolwiek powiedzieć.

Brzmi bardzo ambitnie.

Nie tylko brzmi. To rzeczywiście jest ambitny cel. Jadę, by zmierzyć się z wysokością, jaką dotychczas nie miałem do czynienia. Szczyt zdobędę bądź nie, ale mam nadzieję, że wrócę stamtąd z plecakiem pełnym doświadczeń, które zaowocują podczas kolejnych ekspedycji.

Na jakim jesteś etapie przygotowań do wyprawy do Chin?

Skład wyprawy wyklarowany, wizy załatwione, bilety lotnicze kupione. Teraz skupiam się na zdrowiu i kulturze fizycznej.

Wygląda na to, że ta wyprawa to już pewniak. Jak długo ma potrwać?

Tak, udało się znaleźć firmy, które zechciały zaangażować się w to przedsięwzięcie wspierając je finansowo, dzięki czemu mogłem wykupić bilety lotnicze. Wylatuję 22 lipca z warszawskiego Okęcia. Do Polski wrócę 12 sierpnia. Poza granicami kraju będę dokładnie 3 tygodnie.

Co charakteryzuje ten szczyt?

Jest przede wszystkim wysoki, czyli każdy wspinacz będzie musiał zmierzyć się z długotrwałym pobytem na dużej wysokości. Mimo, że Muztagh Ata uchodzi za łatwą technicznie górę, to nie należy jej bagatelizować, gdyż silne wiatry i srogie mrozy mogą zniweczyć każde plany.

Czego życzy się uczestnikom takiej wyprawy? Wytrwałości, pogody, sukcesu?

Wszystkiego najlepszego

Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego najlepszego.

Dziękuję. Proszę trzymać kciuki!