Wielokrotnie doświadczam w swoim życiu, jak kobiety niechętnie podchodzą do treningu siłowego. Szczególnie motywują to tym, iż nie chcą nadmiernie (lub wcale) rozbudowywać mięśni i tym samym upodobnić się budową do mężczyzny.
Jeśli już decydują się na trening z obciążeniem, to trening taki często jest nieefektywny, bo opiera się na minimalnych ciężarach. Chciałem dlatego w tym artykule poruszyć jakże istotny MIT zakorzeniony w umysłach wielu osób płci pięknej.
Kobieta w swoim organizmie posiada żeńskie hormony płciowe: estrogen (estradiol, estron, estriol), progesteron, relaksynę. Podstawowym męskim hormonem płciowym, czyli androgenem, jest u mężczyzn testosteron. Testosteron jest bardzo silnym hormonem odpowiadającym za szereg cech płciowych, w tym właśnie za masę mięśniową i ogólnie męską budowę ciała. Jest on produkowany głównie przez komórki śródmiąższowe jąder – Leydiga. Oczywiste jest to, że kobiety nie posiadają jąder, z tego powodu ilość najważniejszego hormonu anabolicznego i androgennego jest u kobiet znikoma (jest tylko w bardzo niewielkim stopniu produkowany wyłącznie w nadnerczach). Wynika z tego, że trening siłowy nie jest w stanie rozwinąć u kobiet dużej masy mięśniowej z powodu innego układu hormonalnego. Warto wspomnieć, że kobiety bardzo umięśnione, widniejące np. na okładkach pism kulturystycznych, stosują sterydy anaboliczne, dlatego też nie sugerujmy się takimi źródłami, jeśli sami ćwiczymy w sposób naturalny.
Kolejna sprawa. Dużo kobiet z reguły chodzi na siłownię, ponieważ chce zrzucić tkankę tłuszczową. Konieczna staje się w takim wypadku dieta redukcyjna o deficycie kalorycznym. Co chcę tutaj powiedzieć? Otóż przy robieniu masy mięśniowej dieta musi posiadać nadwyżkę kaloryczną powyżej normalnego dziennego zapotrzebowania, tak więc w takim wypadku dodatkowe mięśnie nie mają prawa pojawić się. Zresztą metodyka treningu siłowego na redukcję tkanki tłuszczowej jest z reguły inna i często wsparta ćwiczeniami aerobowymi niż np. trening na masę czy siłę mięśniową.
Chciałem też tutaj nadmienić, iż warto nawet w małym stopniu starać się o przyrost tkanki mięśniowej. Większa masa mięśniowa sprzyja szczupłej sylwetce (mięśnie pobierają energię), jędrności ciała, szybszemu metabolizmowi, lepszemu zdrowiu czy ogólnej sprawności.
Następną kwestią, którą chcę poruszyć jest sam trening siłowy i jego jakość. Trening po okresie wprowadzającym (jeśli osoba dopiero zaczęła swoją przygodę na siłowni) powinien być ciężki. Obciążenia powinny być dobierane do granicy możliwości w danym zakresie powtórzeń. Jednak często widzę, jak kobiety wybierają łatwą drogę – oszukiwania siebie, ćwicząc z minimalnym ciężarem. Często nowe „odkrycia” fitness są przykładem nieskutecznej koncepcji, stworzonej dla leniwych kobiet, którym nie chce się ciężko trenować. Zbyt małe obciążenie zastosowane w ćwiczeniach w żaden sposób nie doprowadza do stymulacji organizmu (układu nerwowego i mięśni) i odpowiedniego wydatkowania energii, aby wywołać efekt redukcji tłuszczu. Możecie więc, drogie panie, ochoczo wykonywać wspaniałe układy ćwiczeń z maleńkimi, kolorowymi sztangielkami – ale to nie droga do osiągnięcia czegokolwiek.
Na koniec podkreślę to, co najważniejsze – podstawą do estetycznie wyglądającej, sprawnej i zdrowej sylwetki jest:
Dieta + ciężki trening siłowy + inna aktywność fizyczna wspomagająca modelowanie sylwetki: treningi aerobowe/interwałowe/cardio (np. zwykłe biegi, rower, tabata, fartlek, pływanie, aerobik…)
Zachęcam więc szczególnie mocno do treningu na siłowni, ponieważ trening taki posiada szereg zalet. Przeciwwskazaniem mogą być jedynie problemy zdrowotne.
Autor: Trener Personalny – Albert Kośmider
http://albertkosmider.blogspot.com/